Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 088.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
V.


Restauracya, do której przyjechał Borowiecki, poszukując Moryca, znajdowała się zaraz za synagogą, w głębi podwórza, obstawionego niby kamiennemi czteropiętrowemi oficynami z trzech stron, bo czwartą zakończał mały ogródek, odgrodzony zielonemi sztachetkami i przyparty do tyłów olbrzymich, nagich czerwonych murów jakiejś fabryki.
Mała oficynka parterowa stała w głębi, pod samym murem i buchała oświetlonemi oknami i wrzaskliwą, podobną do ryczenia osłów wrzawą.
— Oho, jest cała banda — pomyślał, wchodząc do długiej nizkiej sali, tak zaciemnionej dymami cygar, że w pierwszej chwili, w tym sinawym obłoku, popstrzonym złotemi kulami gazowych świateł, nie odróżnił nikogo.
Kilkadziesiąt osób tłoczyło się dookoła długiego stołu, krzyczało, gadało głośno, śmiało się i śpiewało, co połączone z brzękiem talerzy i przenikliwym szczękiem tłoczonego szkła, tworzyło taką splątaną, zgiełkliwą wrzawę, że ściany się trzęsły i nic usłyszeć nie było można.