Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 115.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

pan Karol, to był taki łobuz i takie miał powodzenie u kobiet jeszcze w gimnazyum. Ale dziadek przeczy temu stanowczo i mówi, że pan Adam łgarz zawołany. Komu pan każe wierzyć?
„Pan Adam stracił wszystko, bo majątek sprzedało mu Towarzystwo, ma wkrótce jechać do Łodzi, będzie i u pana.
— Jeszcze jeden niedołęga! — szepnął niechętnie.
„Ma jakiś projekt wielkiego wynalazku i obiecuje sobie, że na nim w Łodzi zrobi majątek.
— Idyota! nie pierwszy i nie ostatni.
„Trzeba mi kończyć, bo mi się tak oczy kleją i dziadek ciągle woła, żebym poszła spać. Dobranoc mój królu złoty. dobranoc! Napiszę jutro obszerniej. Dobranoc.Anka”.

W przypisku było jeszcze gorące polecenie oddawców listu.
— Pieniądze są, to dobrze, to bardzo dobrze, dwadzieścia tysięcy rubli. Złota dziewczyna. Bez namysłu oddaje swój posag.
Przeczytał list raz jeszcze i schował do biurka.
— Złota, dobra, poświęcająca się dziewczyna, ale... Dlaczego jest to ale! U dyabła! — uderzył nogą w dywan i zaczął bezmyślnie przerzucać stosy papierów na stole.
— Tak, dobra, może najlepsza z tych jakie znam, ale, ale, co mnie ona obchodzi?... Czy ja ją kocham? Czy ja ją kiedy kochałem? Postawmy sprawę szczerze — myślał, przypominając sobie dokładnie.
— Konie pana Bucholca po pana dyrektora — meldował Mateusz.