Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 180.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

w fotelu z taką siłą, aż wielki guzik, imitujący kameę, oderwał się jej od stanika.
Czuła się tak znudzoną bezbrzeżnie, że żałosnym głosem prosiła wciąż uparcie, jak dziecko.
— Zrób świnię Will, zrób świnię!
Wilhelm stanął na czworakach, wygiął grzbiet i zaczął w krótkich, sztywnych podskokach, doskonale imitujących ruchy starej świni, oblatywać pokój, pokwikując od czasu do czasu.
Toni zanosiła się szalonym śmiechem. Róża klaskała w dłonie z całych sił, a Fela biła piętami o dywan i trzęsła się z radości. Krótkie jej włosy rozplatały się i niby jasną wiechą zakryły jej twarz różową, rozbawioną niesłychanie.
Mela rzucała poduszkami w Müllera, również porwana ogólną wesołością, a Müller po każdem uderzeniu podskakiwał, wyrzucał zabawnie tylnemi nogami i kwiczał przeciągle, wreszcie zmęczony zaczął się wypałączonym grzbietem czochać o nogi Róży, wreszcie położył się na środku dywanu, wyciągnął nogi i zupełnie niby świnia zmęczona, chrząkał, mruczał i pokwikiwał jak przez sen.
— Nieporównany! Wyborny! — wołały z uniesieniem rozbawione panny.
Wysocki wytrzeszczonemi oczami, zdumiony przypatrywał się po raz pierwszy tej cyrkowej zabawie znudzonych milionerek; zapomniał strzepywać klapy, nie wciskał mankietów w rękawy, nie kręcił wąsików, tylko wodził oczami po twarzach kobiet i mruknął z obrzydzeniem:
— Błazen.