Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 303.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

słuchał dalej chóru głosów, a gonił oczami za Różą, którą otoczyło kilka młodych kobiet jasno ubranych.
Zgiełk trochę za hałaśliwy zaczął się zrywać z buduarów sąsiadujących z salonem i z sali bufetowej i z wielkiej grupy pań i panien siedzących w środku salonu.
Panowały dwa języki: francuskim mówiły prawie wszystkie żydówki młode i stare z nieliczną garścią polek; niemieckim posługiwali się żydzi, niemcy i polacy.
Gdzieniegdzie tylko i po cichu brzmiała polska mowa, którą się komunikowała grupa inżynierów, doktorów i innych specyalistów, dość wybitnych na to, aby być zaproszonymi do Endelmanów i dość niewielką grających rolę wobec milionerów, aby zajmować naczelne miejsce w salonie.
Endelman powrócił wkrótce, przed nim szedł lokaj i na srebrnej tacy niósł kieliszek, srebrną wanienkę i zamrożoną butelkę szampańskiego.
Endelman podcinał druty kapsla i gdy korek wyskoczył, sam nalewał perlący napój i podawał.
Mendelsohn pił wolno i smakował ze znawstwem.
— Niezłe, dziękuję ci, Endelman.
— Myślę, jedenaście rubli butelka.
Kilkanaście krzeseł, taburetów i nizkich fotelików utworzyło półkole, w środku którego siedział Szaja, jak król wśród dworzan i wasalów; surdut rozpiął, że poły opadły na ziemię i odsłoniły jedwabną atłasową kamizelkę, z pod której zwieszały się dwa białe sznurki, nogę założył na nogę tak wysoko, że szpic jego buta był na wysokości głów siedzących, które za każdem jego słowem pochylały się pokornie, usta milkły w pół wyrazu gdy on mówił, a wszyscy śledzili każdy błysk jego czar-