Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 367.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Müller przybył przed laty jako zwykły tkacz do tej ziemi, która istotnie stała się dlań „Ziemią Obiecaną”.
Miała nawet pewne pojęcie o wartości pieniędzy, bo w rozmowie powiedziała o wspólnej ich znajomej.
— Pan wie, że Mania Gotfryd zerwała z narzeczonym?
— Nie, czy panią to oburza?
— Dziwi mnie tylko, bo ani nie jest piękną, ani nie ma posagu i już z drugim zrywa.
— Może woli czekać na bogatego młodego fabrykanta.
— Przecież i ten jej narzeczony mógł się dorobić. Mój ojciec jak się żenił, nie miał ani talara, a teraz przecież jest bogaty.
— A może panna Gotfryd chce zostać starą panną?
— A którażby chciała zostać starą panną dobrowolnie! — wykrzyknęła gorąco.
— Jest pani tego pewną?
— Jabym nigdy nie została. Mnie zawsze bardzo żal starych panien, one są tak samotne i takie biedne.
— Bo pani dobra.
— A potem ludzie się z nich śmieją. Gdybym mogła, toby wszystkie kobiety na świecie miały mężów i dzieci i...
Zatrzymała się, patrząc, czy Borowiecki się nie śmieje, ale on stłumił uśmiech i spoglądając na jej złote rzęsy i twarz mocno zaczerwienioną, powiedział poważnie.
— Dobrzeby pani zrobiła.
— I pan nie śmieje się ze mnie? — pytała podejrzliwie.