Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/85

Ta strona została przepisana.

wająco mało: cios ten odparował inny, i w myśli swej biedna kobieta toczyła na nowo bój spodni. Czy postąpiła dobrze? czy źle? Raz była już gotową pochwalić swą stanowczość, lecz za chwilę, z palącym rumieńcem daremnej skruchy odżałować nie mogła, że nie włożyła spodni. Żadna konjuktura w życiu nie kosztowała jej tyle wysiłku myśli. Wśród tego doktor rozmiłował się mocno w swojem nowem położeniu. Dwóch zapóźnionych letników przebywało dotąd w hotelu Tentaillon, niewolni więźniowie braku gotówki, niezbędnej dla załatwienia rachunku hotelowego. Byli obaj Anglikami, ale jeden z nich mówił dość płynnie po francusku. Był to wesoły, bystry chłopiec, z którym doktor mógł rozprawiać całemi godzinami, pewien, że zostanie zrozumianym. Niejedną też szklankę wysuszyli z sobą i niejedną przedyskutowali kwestyę.
— Anastazyo — rzekł doktor trzeciego rana — bierz przykład z twego męża i z Jana-Maryi. Wzruszenie podziałało skuteczniej na tego chłopca, niż wszystkie moje medykamenta; odbywa swą kolej stróżowania z widocznem upodobaniem. Co do mnie, widzisz mnie. Zaprzyjaźniłem się z Egipcyanami i mój Faraon jest, przysięgam, najmilszym z towarzyszy. Ty jedna tylko nie możesz przyjść do siebie z powodu domu, kilku sukni? Czemże to jest w porównaniu z »Farmakopeą«, pracą tylu długich lat, leżącą teraz głęboko pod kamieniami, zagrzebaną na zawsze w tej nędznej wiosce? Śnieg pada; otrząsam go z mego płaszcza! Naśladuj mnie. Dochody nasze będą naturalnie zmniejszone, przyznaję, ponieważ musimy odbudować dom; ale umiarkowanie, cierpliwość i filozofia zasiądą u naszego ogniska. Tymczasem oboje Tentaillon są uprzejmi i usłużni; stół, z twoimi dodatkami, ujdzie, tylko wino obrzydliwe; prawda, poszlę dziś po lepsze. Mój Faraon wypije z przyjemnością uczciwą szklaneczkę; aha! i przekonam się, czy posiada