Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/90

Ta strona została uwierzytelniona.

mogę nawet zasnąć. Ona może ma zamiar zagłodzić mnie, o ile przedtem nie wyzionę ducha z zimna, które mną trzęsie, jak wiatr liściem osiny. A może to gorączka. Zdaje mi się, że teraz zaczynam nienawidzieć tę kobietę.


∗                    ∗

Czerwona struga światła na ziemi, jak krew, przedarła się przez szparę w drzwiach, które niebawem się otwierają, a w nich ukazuje się Wanda z pochodnią w ręku, odziana w sobolowy płaszcz.
— Żyjesz jeszcze? — pyta przyświecając z progu.
— Przychodzisz mnie zamordować odpowiedziałem głucho.
Postąpiła o dwa kroki i jest już koło mnie, pochyla się, bierze mą głowę w obie ręce.
— Jesteś chory, biedaku, jak złowrogo błyszczą twe oczy... Czy ty mię kochasz? Domagam się tego od ciebie...
I wyjmuje błyszczący sztylet, a mnie ciarki od stóp do głowy przeszły. Zdaje mi się, że już aż teraz będzie koniec. Ona jednak narzędziem tem przecina powróz, krępujący moje ręce i nogi.


∗                    ∗

Pozwala mi teraz co wieczór po obiedzie przychodzić i każe sobie czytać rozmaite dzieła poczem dysputujemy na ten temat do późna w noc. Zdaje mi się, że ona zmieniła się nareszcie, że wstydzi się swej drapieżności, barbarzyństwa, jakie względem mnie stosowała tak zapamiętale. Jest nader uprzejmą i słodką, a kiedy podaje mi rękę na dobranoc, tyle z jej oczu wieje dobroci i tkliwości, że mimowoli poczynam zapominać o wszystkich cierpieniach i łzach.


∗                    ∗

Czytam jej „Manon Lescaut“. Odczuwa, zdaje się, stosunek, ale nie odzywa się, tylko od czasu do czasu wybucha śmiechem, lub zamyka mi książkę w połowie zdania.
— Czy jaśnie pani życzy sobie, bym dalej czytał?