Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/257

Ta strona została skorygowana.

— Więc czegóż się pani obawia? Przyjedzie niezawodnie, nie potrzebuje się już ukrywać i o wszystkiem zawsze panią uwiadomi. Najważniejszą rzeczą jest teraz oddalić Rogera od Gastona.
— Niebezpieczeństwo nie jest tak groźne jak sądzisz. Gdyby nawet Roger miał jakie uzasadnione podejrzenia, Gaston umiałby się stać nieprzenikliwym.
Mówiła chodząc po pokoju z żywością, nareszcie zatrzymała się nagle przedemną: — Chcę widzieć natychmiast Salcéde’a, nie pojadę inaczej. Sumienie moje jako matki i kobiety oburza się na myśl o przyrzeczeniu, jakieście mi wczoraj gwałtem wydarli. Sam Bóg zabrania mi dotrzymać takiego słowa!
— Chce pani iść do zakątka, zawołałem, nie pomna obecności tam Gastona!
— Dopiero ósma, Gaston będzie tam o dziesiątej. Czas jeszcze, pójdziesz ze mną Karolu. Chcę wiedzieć co pan Salcéde powie mojemu synowi i chcę powiedzieć Salcéde’owi jak się zapatruję na jego własne projekta.
Musiałem być posłuszny hrabinie, pomimo że obawiałem się zostawić Gastona przy Rogerze w pawilonie. Pani Montesparre poszła do siebie a Helena czekała na swoją panię. — Połóż się kochana Heleno, odpocznij sobie. Ja idę do zakątka z Karolem, bądź o mnie spokojna, rzekła do niej hrabina zapalając kieszonkową latarkę. — Poczem otworzyła olbrzymią szafę, odsunęła wewnętrzną zasuwę, po za którą zobaczyłem wązkie kręcone schody.
Schodziłem powoli przyświecając hrabinie w ciemności. Po kilku minutach usłyszałem głuchy szum pod nogami. — Przechodzimy nad potokiem, tłumaczyła mi pani Flamarande, który wpada w przepaść tuż pod nami. Nikt nie zna tego przejścia, to bardzo trwałe starożytne dzieło. Ambroży odkrył go, oczyścił i przy-