Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/260

Ta strona została skorygowana.

— Ale czyż będzie Gaston wiedział o tych wszystkich korzyściach przed zawarciem małżeństwa? zapytała stroskana hrabina.
— Tak pani, dziś wieczór powiem mu wszystko. Jużem rozpoczął sądowe kroki, ale nie mając od pani upoważnienia nie mogłem mu jeszcze nic mówić.
— Cóż on sobie pomyśli, zawołała hrabina, przyjmując pańskie nazwisko?
— Pomyśli zapewne, że nie mam dzieci, a nie mając zamiaru żenić się, jemu, jako swemu kochanemu wychowankowi zapisuję cały majątek. Czyż nie czuje, że kocham go jak ojciec?
— Ale matka; co pomyśli o swojej matce?
— Będzie ją kochał i uwielbiał nadal jak dotąd nie rozbierając nigdy przeszłości; dla tak nieskażonego serca wcale to trudnem nie będzie.
Pozwoliłem sobie i tutaj powtórzyć to, com już pierwej przedstawił samej hrabinie. Jeżeli matkę swoją ma uważać jako wierną małżonkę, trzeba mu powiedzieć że ma dwadzieścia trzy lat wieku.
Słowa moje okryły szkarłatem oblicze hrabiny, a dreszczem przejęły Salcéde’a. — Karol ma słuszność, rzekł zwracając się ku hrabinie, trzeba Gastonowi powiedzieć że ma już dwadzieścia trzy lat. Czy zgadzasz się pani na to? Za godzinę będzie wiedział że może się ubiegać o rękę bogatej i znakomitego rodu dziedziczki. Będzie wybierał między sielskiem marzeniem a marzeniem złota.
— A jeżeli uprze się poślubić Karolinę?
— Nie przesądzajmy: nie mamy czasu bawić się w przypuszczenia, jakkolwiek postanowi, pani nie utracisz jego szacunku a ja jego przyjaźni. Zresztą nie będę od niego żądał stanowczej odpowiedzi aż po ośmiu dniach.