Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/308

Ta strona została skorygowana.

Pobiegłem do stajni i przy pomocy Ambrożego osiodłałem go z trudnością. Właśnie miałem go dosiadać, kiedy Esperance zbudzony hałasem przybiegł, a dowiedziawszy się co się stało, wskoczył na konia i poleciał jak strzała tą samą ścieżką, którą Roger przed chwilą pojechał.

LXXII.

Pobiegłem do pokoju Rogera zobaczyć, czy nie zostawił jakiej karteczki, jakoż w istocie leżał na stole list pod moim adresem: „Nie mów mojej matce, że w nocy przybyłem do Flamarande — prócz was trzech nikt mnie nie widział. Powiedz jej, że jadę w podróż dla przyjemności i rozrywki, gdzie miesiąc albo dwa zabawię. Niech o niczem nie wie, co wczoraj zaszło. Niech robi co zechce, ja o niczem nie wiem. Zastosuję się w zupełności do jej woli, jakakolwiek by ona była. Roger.“
Ani wątpliwości — biedne dziecko odgadło prawdziwy powód wygnania Gastona, i podzielało tak jak i ja błędne zapatrywania swego ojca. Uwiadomiłem Ambrożego o potrzebie zamilczenia tego, co się stało. Namówiłem go, żeby się położył do łóżka a sam poszedłem uprzedzić Salcéda i naradzić się z nim, co wypadnie powiedzieć hrabinie, gdyby rankiem obaj bracia nie powrócili. Spotkałem pana Salcéde w podziemiu. Mniej go to zaniepokoiło jak mnie. „Gaston uspokoi brata, powiedział, a w każdym razie sprowadzi go tu napowrót. Chodźmy naprzeciw nich. Mam przy sobie dokument oddany mi przez pana, a w ostatecznym razie akt ten położy koniec wszelkim rozprawom. Ścieżka, którąśmy się za nimi udali, była bardzo niebezpieczna do przepraw konnych, ale mimo to nie spostrzegliśmy najmniejszego śladu jakiego wypadku,