Strona:PL Sand - Joanna.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.
8

uchodzić za liberalistę. Niech żyje Lizetka! niech żyje luby Beranżer!
— Poeta karczemny! odrzekł młodzieniec z pogardą; nieprawdaż sir Arthurze? czy możesz znieść tego śpiéwaka karczemnego?
— Beranżer, wielki poeta! rzekł spokojnie Anglik.
— Kto? on poeta? co innego Szatobriand!
— I Szatobriand wielki poeta! odpowiedział Anglik niemniéj spokojnie.
— Widać, że niewiele rozumiész z literatury francuzkiéj, mój drogi sprzymierzeńcze; jesteś prawdziwym Anglikiem.
— To mówiąc jestem prawdziwym Francuzem, odrzekł Anglik, i przyjdzie dzień, w którym Szatobriand i Beranżer ręce sobie podadzą.
— Tego dnia w którym się to stanie, odpowiedział na to młody szlachcic, Marsillat znajdzie druidkę Welledę na téj wielkiéj skale.
Powiédz Lizetko! czy to ty.....
śpiéwał Marsilat biegnąc po płaszczyźnie dolmenu, i skacząc z jednéj skały na drugą. Nagle się zatrzymał, a śpiéw swój przerwał okrzykiem zadziwienia niespodziewanego.
— Cóż takiego? może zając? wąż? zawołał Boussac
— Welleda? zapytał sir Arthur uśmiéchnąwszy się nieco.
— Nie, Lizetka! odpowiedział Marsillat; dalibóg, nie brzydka! ależ, czy umarła do pioruna?
I znikł w cieniach framugi, którą tworzyły dwie