Strona:PL Sand - Joanna.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.
160

— O mój paniczu chrzestny, niesłusznie mnie oskarżacie. Chętnie to przyjmę, co od was przychodzi.
— Czémże to się tak bardzo troszczysz, proboszczu? — ozwał się Marsillat obojętnie. — Twoja służąca już stara i chorowita, weź ją na jéj miejsce.
— Nie mój panie, nie, to by nie było przyzwoicie — odrzekł p. Alain z wielką stałością. — W tych czasach wiara nie jest dość silną, aby człowieka duchownego języki ludzi obmowne bardziéj szanowały jak kogokolwiek innego.
— Jest więc jeszcze jeden środek, któren całemu kłopotowi zaradzi, — odrzekł Marsillat. — Niech dzisiaj jeszcze Wilhelm swoją chrzestnicę weźmie z sobą do Boussac, i przedstawi ją swojéj matce.
Wilhelm okiem badawczém spojrzał na Leona, aby się przekonać, czy ta porada nieukrywała w sobie jakiéj zasadzki. Marsillat to jednak zupełnie w szczerości serca powiedział.
— Mówiąc prawdę, — dodał proboszcz, — nie jest to myśl najgorsza. Joanna wzburzyła przeciwko sobie swoją ciotkę i złośliwego Ragueta, który jest do wszystkiego zdolny. Nie byłbym dotąd o nią spokojny, dopokąd bym nie wiedział dokładnie, że Gotha postanowiła wyrzec się ofiary, którąby dręczyć chciała.... a w reszcie..... wierzaj mi, moja Joasiu..... zrobisz najlepiéj jeżeli się udasz do twojéj chrzestnéj matki, pani baronowy de Boussac..... W téj odległości, i pod skrzydłem opiekuńczém osoby tak poważanéj, nie będziesz się niczego obawiać miała.
— Jabym miała iść do Boussac? — zawołała Joanna przestraszona. — I wy mi to radzicie, księże proboszczu?