Strona:PL Sand - Joanna.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.
195

rozpalił ogień na kominku, zamknął zasłony i okiennice, i wyszedł niespostrzegając wcale, że Klaudyja i Elwira od śmiéchu się dusiły, podczas gdy Joanna i Maryja swoją powagę zachować umiały.
W kilka chwil potém wszedł Marsillat, a pani Boussac, która się z nim, jako z przyjacielem domu obchodziła, milczeniem swojém na to przystała, aby Maryja swojemi dwoma przebranemi pannami i na nim żartu swojego doświadczyła. Tylko że Maryja, która nie bardzo ufała przenikliwemu i szybkiemu wzrokowi Leona pokojówki swoje nieco głębiéj w cieniu framugi okna ukryła, i sama z Elwirą przed niemi stanęła koło stolika od roboty.
Od czasu słabości Wilhelma, Leon Marsillat w zamku chętnie był widziany. W tedy bowiem okazał on wiele przychylności do tego młodego człowieka. Podczas jego wyzdrowienia z największą grzecznością i uprzejmością się podjął przychodzić codziennie dla rozerwania go, i czytywać mu książki dwa lub trzy razy przez dzień. Niezrażał się wcale tą oziębłością chorobliwą, z jaką słaby starania jego przyjmował. A kiedy Wilhelm już tak daleko przyszedł do zdrowia, że swoją wdzięczność lub odrazę mógł okazać, pani i panna de Boussac z wielkiém swojém zadziwieniem spostrzegły, że jego oziębłość i wstręt do Marsillata coraz widoczniéj się objawiał. Nigdy mu w prawdzie niegrzeczności nie powiedział; owszem, dziękował mu za jego poświęcenie się wyrazami najuprzejmiejszemi; ale to wszystko z wyrazem lodowatéj oziębłości. Późniéj zdawało się, że go unika, i zaledwie ukryć może swą niecierpliwość i markotność widząc go wchodzącego na podwórze i zmie-