Strona:PL Sand - Joanna.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XII.
Dziwak.

— Spodziewam się, żem słowa dotrzymał, — rzekł sir Arthur do pań z Boussac, skoro piérwsze uniesienie cokolwiek się uspokoiło. Czyliż go paniom nie powracam tak świéżego, tak miłego, a nawet jeszcze zdrowszego i silniejszego, jak był przed chorobą.
I w istocie ładny młodzieniec się zrobił z Wilhelma. Ubrał się był rano trochę staranniéj, aby swoją matkę uradować, pokazując się jej z ile możności najlepszym pozorem. Oczy jego jaśniały szczęściem czystém, którego doznajemy, powróciwszy po długiém rozstaniu na łono swéj rodziny. Nie przestawał pieścić swojéj matki, całować czule rąk swéj siostry, i w swych ramionach ściskać sir Arthura, przedstawiając im go jako swojego wybawcę, swojego najlepszego przyjaciela, i prawdziwego lékarza. Przedstawiony paniom Charmois, umiał zręcznemi i pochlebnemi słowami pozyskać ich łaskę życząc szczęścia swej matce i siostrze z powodu tak miłych bardzo odwiedzin. Nakoniec wszyscy go uznali