Strona:PL Sand - Joanna.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.
209

Charmois względem mniemanego małżeństwa nie uszedł, trąciła ją kolanem, aby jej dać znać, że to bardzo niezręczne wzięcie się było; ale pani Charmois nie zważała wcale na to, przekonana, że wszystkie środki są dobre byle tylko dójść do celu.
— A zatém pan jeszcze kawaler? — zawołała, skoro Anglik zrobił jej tę uwagę, że jego życie tułacze przez te całe trzy lat małoby się pogodzić dało ze związkami małżeńskiemi. — Czy nie sądzisz sir Arthurze, żeby już czas było zaciągnąć się pod chorągwie hymenu? Jesteś właśnie w kwiecie swojego wieku, a proszę mi wierzyć, skoro się raz przestąpi trzydziestkę, zaczyna się już być starym kawalerem.
— Bardzo słusznie, łaskawa pani, — odpowiedział Harley; — wtedy się stajemy samolubcami, — nabiéramy pewnych dziwactw, i codziennie tracimy na przymiotach zdolnych uszczęśliwić kobiétę. Z tego téż powodu i ja postanowiłem ożenić się czém prędzéj tém lepiéj.
— A to bardzo ładnie. Zawsze miałam złe wyobrażenie o człowieku, który się nie żeni. Wybór pan już zapewne musiałeś zrobić?
— Nie; niemogę tego jeszcze powiedzieć.
— A zatém pan nie jesteś jeszcze pewnym.
— Tak, nie jestem jeszcze tego pewny, — odpowiedział Anglik stanowczo.
— Rozumiém! pan nie wiesz jeszcze, czy jesteś zakochanym.
— Nie jestem jeszcze w nikiém zakochanym, — odpowiedział Anglik, — ale łatwo bym się mógł zakochać. — I potoczył wzrokiem swoim skromnym, jak gdyby kogoś był szukał.