Strona:PL Sand - Joanna.djvu/269

Ta strona została uwierzytelniona.
263

— Wcale nie?
— Co dzień się mnie o to pytasz! Kiedy ci raz mówię, że nie!
— To nic nie znaczy, moja Joasiu! Niema dziewczyny ani kobiéty coby się oprzeć mogła takiemu człowiekowi jak on.
— To jednak nie tak bardzo ciężko.
— A ja ci powiadam że bardzo ciężko! Człowiek taki co chce to co chce! A on tego chce koniecznie!
— I on tak dobrze rozumu usłucha jak i drugi.
— A ja go nigdy do tego nie mogłam przyprowadzić, żeby rozumu usłuchał.
— A boś ty sama nie miała wielkiéj ochoty go usłuchać.
— Ba! człowiek tak grzeczny! i tak ładnie mówić umie!
— A do tego jeszcze i podarunki ci daje!
— Bo téż to bardzo ładnie dostać podarunek!
— Ale by jeszcze ładniéj było, nie pragnąć go wcale!
— Wszyscy téż nie mogą być tacy jak ty; a potém słuchaj! ja niemówię wcalę, że dobrze robię; bo na ostatku to mię to wszystko tylko gryzie i martwi.
— No, no, nie gryź się bardzo! to ci nie przeszkodzi, abyś niemiała jeszcze pójść za mąż moja Klaudyjo!
— O tak, kiedy to człowiekowi tylko chęć do zamęźcia odejmuje. Cóż robić z chłopem, kiedy człowiek się może bawić z panem? Taki Marsillat to widzisz człowiek taki mądry, a taki Kadet, to sobie taki głupi!