Strona:PL Sand - Joanna.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.
280

nieprzeszło tej dziewczynie, że to my byliśmy owemi trzema boginkami na górze Barlot. Upiera się w tej wierze, że otrzymała podarunek od duchów dobrych, a w obawie, aby tajemnica jéj nie została rozgłoszoną, płacze i broni się, że to nie ona ją rozpowszechniła. Co ja to nie jestem tak pobłażającym dla téj poezyi, którą ci się cudowną nazwać podobało. Nienawidzę zabobonów, i opłakuję każden błąd, pod jakimkolwiek kształtem on się pokaże. Nigdy nie przepuszczę sposobności, jeżeli go wyszydzić mogę, i sądzę, że to jest obowiązek, którego dopełniam przeciwko tym prostym ludziom, którzyby mogli być naszemi równemi, gdybyśmy ich oświécić chcieli, a teraz są utrzymywani w ciemnościach zupełnéj niewiadomości i źwierzęcości prawie.
— Od czasu, jakem niemiał przyjemności widzenia cię, stałeś się jak uważam, bardzo wielkim przyjacielem ludzkości, — rzekł Wilhelm z niejaką goryczą.
— Byłem nim zawsze, — odpowiedział Marsillat, i sadzę się na to, aby nim być, i to więcéj jeszcze jak ty Wilhelmie! Bo to leży w dążeniu waszego stanu wiecznie biédnych w niewiadomości utrzymywać, aby ich wiecznie jarzmić. Dla tego podziwiając jako poeci, któremi być się kusicie, tę cudowność która zapełnia umysł tych biédnych, utrzymujecie tylko waszą udaną pobożnością i opieką dla obrazów cudownych, pielgrzymek, odpustów i tym podobnych bzdurstw głupotę naszych biédnych wieśniaków, podczas gdybym ja sobie życzył przeciwnie, aby Woltera czytać mogli.
— Panie Marsillat, masz słuszność w jednym względzie, ale jéj nie masz w drugim, — odpowiedział Harley. — Życzyłbym sobie w raz z tobą, aby wieśniak