Strona:PL Sand - Joanna.djvu/318

Ta strona została uwierzytelniona.
312

zrobiła tę uwagę, że jest zanadto szczupły, a wyraz litości, z jakim do niego wyrzekła:
— Panicz się tylko zgrzeje, panie Wilhelm! upokorzył go przez porównanie jego słabéj budowy z jędrną budową Anglika.
Znięchęcony widokiem, że Joanna nie przestawała swéj pracy podawania wiązek siana sir Arthurowi układającemu, i tym sposobem zostawała w związku ciągłym spojrzeń i rozmów z sir Arthurem, chwycił gałązkę, i stając koło wołów pod pozorem odganiania much od nich zmuszał ich do częstego i silnego ruszania swoimi łbami, a przeto i wozem i przeciwnikiem swoim. Sir Arthura to wcale nie gniewało, ale téż i nie było w stanie sprowadzić go do upadnięcia śmiesznego. Śmiał się na głos i zapewniał, że umie stać mocno na nogach.
Pani de Boussac stała na uboczu, w cieniu kępy drzew, i rozmawiała z Marsillatem o swoich sądowych sprawach. Nakoniec ten się zbliżył do Wilhelma, i zapytał go, coby tak ciekawego i zajmującego znalazł w pyskach wołów, że tak stoi nieczuły na twarze inne, daleko bardziéj w tém ożywieniu swojém zajmujące.
— Nie jesteś jak widać artystą, — odpowiedział mu młodzieniec, — udający że go nie rozumie, i starający sobie wybić z głowy prawdziwą przyczynę swego niespokoju, — nieumiejąc podziwiać te oblicza wole, tak dobrze przybrane w naszym kraju, i spokojne i obojętne w swéj potędze. Teraz rozumiém dla czego Jowisz przybrał tę postać w dniu uniesienia swojego poetycznego. Ileż to bowiem boskości w tém czole szérokiém, tak dobrze uzbrojonym, i w tém czarném oku tak dumném i łagodném zarazem. Ileż to dziecinności