Strona:PL Sand - Joanna.djvu/334

Ta strona została uwierzytelniona.
328

— Dobrze więc, mój panie! — rzekła, — kiedy mi mówicie o tém, jakby ksiądz Alain, to ja wam odpowiém jako człowiekowi uczciwemu, jakim się być zdajecie. To prawda, że mój panicz chrzestny nieszczęśliwym się dla mnie robi, ale ja o tém nie wiém, dopiéro dzisiaj; a to mnie tak gryzie, żem gotowa pójść precz ze zamku, jeżeli taka wasza rada, i jeżeli by go to mogło pocieszyć. Bóg widzi że ja go bardzo kocham, ale ja go nie kocham inaczéj, tylko tak jak mi go kochać wolno, i mogłabym przysiądz i wam i mojej chrzestnej matce, żem się nigdy w nim inaczéj nie kochała! Dalibóg, ani razu o tém nie myślałam.
— Niemyślałaś nigdy o tém Joasiu? nie uważałaś nigdy tego podobieństwa aby się twój panicz chrzestny w tobie mógł zakochać? ale teraz, skoro już wiész o tém, czyliż mimo woli nie będziesz o tém kiedy myślała?
— Nie, mój panie.
— Bo jesteś dumną i rozsądną, i boisz się zapewne, abyś nie wpadła w pogardę u drugich i w swojém własném sercu. Lecz gdyby twój chrzestny panicz mógł i chciał się z tobą ożenić, czyliżbyś na to nigdy nie przystała?
— Nie mój panie, nigdy!
— Dla tego może, iż mniemasz, że rodzina jego by się temu sprzeciwiała, i żebyś nie chciała przykrości sprawić twojej chrzestnej matce. Lecz gdyby twoja chrzestna matka sama na to pozwoliła?
— To wszystko jedno.
— Czy mi mówisz prawdę Joasiu? prawdę jakby