Strona:PL Sand - Joanna.djvu/349

Ta strona została uwierzytelniona.
343

więc téż nigdy najmniejszéj myśli takiéj nie miałam o jaką mnie posądzacie.
— Kłamiesz Joasiu! — odrzekła pod-prefektowa siląc się na próżno przerazić Joannę swojemi dużemi czarnemi oczyma. — Wiémy o wszystkiém; przyznał się do tego w gorączce. Przyobiecał ci, że się z tobą ożeni, byleś tylko przystała.....
— Tym sposobem panicz musi być bardzo chory, bo mówił to, co nie jest prawdą!
— Tego przynajniéj nie zaprzeczysz, że się do ciebie zaleca?
— Nie mogę pani na to nic odpowiedzieć.
— Ale ja cię zaprowadzę wobec twojéj matki chrzestnéj, która cię zawstydzi.
— Że ani nie myślałam nic złego, ani nie zrobiłam nic złego, więc się téż i niczego nie obawiam.
— Wiele widzę masz bezczelności moja panno Joanno, i chciałabyś może narobić hałasu. Ale się mylisz bardzo; nie będzie się zważać bynajmniéj na twoją udaną cnotliwość. Wybij sobie z głowy to urojenie, że się z tobą ożeni, a na resztę zamkniemy oczy, byle to tylko długo nie trwało, i byleście to czynili z wielką roztropnością i tak tajemnie jak dotąd.
Joasia tak była tém oburzona, że ani słowa odpowiedzieć nie mogła.
— Pójdę ja pomówić z moją chrzestną matką, — rzekła, i odwróciła się nagle od pani Charmois i odeszła, niechcąc już ani słowa więcéj słyszeć.
Nieszczęściem dla Joasi, pani Boussac była w tej chwili w sypialni swojego syna, a Joasia nieodważyła się tam udać do niéj. Czekała na nią na kurytarzu,