Strona:PL Sand - Joanna.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.
29

A może téż, żeś na nią zazdrosna, i że ją często łajesz? A może i dla tego, że chce zostać taką, jaką być potrzeba, aby zdybać wołu.
— Czy przestaniesz raz o tém gadać! zawołała matka Gita rzeczywiście rozgniewana; djabłaś widzę dziś rano połknął, i język cię świérzbi!
— Prawda! nie trzeba mówić o wole przed obcemi, odpowiedział Leonard uszczypliwie. Mógłby wam go porwać. Trzymajcie go jéno dobrze!
Młody baron widząc, że w zagadkach rozmawiać poczęli, i niewiele mając ochoty słuchania dowcipów kościelnego co raz to uszczypliwszych, postanowił pójść zwiedzić starożytności w Toul-Saint-Croix, i niewrócić do tego smutnego nieprzyjemnemi zapachami ługowin i séra zarażonego miejsca, dopokąd go głód do tego nie zmusi. Usposobienie umysłu jego zwykle było poważne, o ile w swoim wieku mógł być poważnym, odebrawszy wychowanie nieco zniewieściałe. Lubił wieś i wieśniaków, ale zdaleka, w wspomnieniach swoich. W marzeniach swoich wyobrażał ich sobie poważnych, prostych, surowych względem siebię, jak Natchez[1] Szatobrianda. Z bliska zaś widział ich nieokrzesanych, nieschludnych, i sprośnych. Oddalił się z odrazą, obrzydziwszy sobie nawet tę chęć, którą miał rozmawiania z nimi.

Przypatrzywszy się trzem lwom wyciosanym z granitu, pomnikom postawionym na pamiątkę zdobyć angielskich za czasów Karola VI, wywróconym przez wieśniaków za czasów Dziewicy Orleańskiéj, a teraz po obtłu-

  1. Natchez, naród w północnéj Ameryce, wytępiony prawie całkiem przez Francuzów pod koniec 18 wieku. Szatobriand ich opiewał. P. T.