Strona:PL Sand - Joanna.djvu/368

Ta strona została uwierzytelniona.
362

ciotkę. Przyjdę jutro do Montbrat, jeżeli mi pozwolicie, aby ją zabrać z sobą, i postaram się o to, abym gdzie konia dla niéj dostała.
— I dokądże ją chcesz zaprowadzić?
— Do którego z naszych krewnych. Mam jeszcze trochę pieniędzy, a oni są za nadto poczciwi ludzie, aby starą kobiétę w nędzy opuścić mieli.
— Jak chcesz moja kochana Joasiu, lubo cię zapewnić mogę, że ona mi wcale nie jest ciężarem.
— Jesteście bardzo szlachetnym panie Leon; dziękuję wam bardzo, ale nie opóźniajcie się dla mnie. Ja me mogę iść tak spiesznie jak wy, a wy tak pomału jehać jak ja.
— A gdzież idziesz teraz?
— Idę do Toull.
— Cóż tam będziesz robić, kiedy tam twojéj ciotki nie ma?
— Może ona tam już jest, panie Leon. Wszak pan sam nie wie dokładnie, czy ona jest jeszcze u u was, czy nie.
— Wiém, wiém: mówiono mi w Villette, że ona jeszcze tam jest.
— No to dobrze; przyjdę jutro rano ze wschodem słońca.
— Dla czegóż nie zaraz? wszak to tylko mała milka z tąd do Montbrat, a do Toull masz jeszcze dwie mile dobre. A potém, za nadto późno tam przyjdziesz, może o piérwszéj godzinie z rana dopiéro? i nikt ci nie będzie chciał otworzyć.
— Bardzo się pan myli, panie Leon; ja tam zajdę jeszcze przed dziesiątą, — odrzekła Joanna spo-