Strona:PL Sand - Joanna.djvu/369

Ta strona została uwierzytelniona.
363

glądając na gwiazdy, ten zegar pastérzy, z którego łaski wiedzą godzinę na kilka minut prawie z położenia wielkiego i małego wózka.
— Na cóż się masz męczyć tą drogą niepotrzebną? Pójdź do Montbrat, zobaczysz się zaraz z ciotką; będziesz mogła spać spokojnie, a jutro, jeźli zechcesz, będziesz mogła wczas rano być w Boussac.
Joasia pochyliła głowę.
— Nie, panie Leon, nie, rzekła, — ja nie mogę iść spać do Montbrat.
— Kogóż się obawiasz? może mnie?
— Ja tego nie mówię, panie Leon; ale ludzie by zaraz o tém gadali.
— I cóż by oni powiedzieć mogli? wszak ja w Monbrat nie nocuję.
— Wy tam nie zostaniecie na noc?
— Nie; muszę dziś jeszcze o jedenastéj wieczorem być w Boussac. Jadę tylko do Montbrat po papiéry które tam zostawiłem, i wracam natychmiast całą noc dzie, na nauce przepędzić.
— Kiedy tak, to jedźcie naprzód panie Leon, a ja przyjdę sobie do Montbrat, kiedy was już tam nie bę- a tak wszystko się da zrobić.
— Jak chcesz moja Joasiu, lecz czy tylko znasz drogę?
— Już ja ją znajdę, nie zabłądzę ja nigdzie.
— Pójdziesz tędy, — rzekł Marsillat, — otóż jesteśmy koło góry Barlot. Musisz się wziąć na lewo. — I wspiął konia ostrogami; lecz zaledwie trzydzieści kroków ujechał, wstrzymał się i zsiadł, jak gdyby chciał coś szukać. Joasia w krótce go dogoniła, i pomogła