Strona:PL Sand - Joanna.djvu/402

Ta strona została uwierzytelniona.
396

dobieństwem, aby Joanna nie miała być sama, Arthurze; uwolnijmy się od tego żebraka, i jedźmy sobie daléj.
Raguet widząc że się Harley waha, namyślił się inaczéj. Wiedział on bardzo dobrze, z kim ma do czyniema, aby się miał oszukaństwa obawiać; a jego nieufność udana, była tylko igraszką jego ducha pogardzającego i szyderczego.
— Słuchajcie, — rzekł, — w tém wszystkiém wiele jest niebezpieczeństwa dla mnie; dalibóg, więcéj jak za dwieście franków! Ale to nic nie szkodzi; już ja bym was wnet odszukał, i wstydu wam narobił przed światem, gdybyście mnie uczciwie nie wynagrodzili. A teraz, daléj w drogę! tędy!
I udał się drogą do Lavaufranche, któréj strzegł, jak by straż czujna, już od pół godziny.
— Zapewniam cię, że ten łotr nas w pole wywiedzie, — rzekł Wilhelm do sir Arthura. — Zaprowadzi nas do jakiéj jaskini rozbójników, a to wszystko nas tylko opóźni.
— Sprobować zawsze trzeba! — odpowiedział sir Harley.
— Daléjże moi panowie, coś wam bardzo powoli idzie, — rzekł Raguet, — a macie przecież ośm nóg na wasze usługi.
— Wy to bardzo zwolna idziecie, — odrzekł Anglik. — Wskażcie nam lepiéj drogę, zamiast co nam przeszkadzacie, wlekąc się jak żaba poprzed naszemi końmi.
— Czy tak myślicie? — rzekł Raguet, kryjąc swoją biesagę pod wielkim kamieniem, gdzie był pewnym, że ją na powrót znajdzie, bo naznaczony był krzyżem, i