Strona:PL Sand - Joanna.djvu/449

Ta strona została uwierzytelniona.
443

nie będziemy dość silni, aby utrzymać i uskromić chorą w śmiertelnyah jéj drganiach.
Harley, wykonał dosłownie, z śmiercią w sercu, roztropne rozporządzenia lekarza. Kiedy wracał, Kadet, który z lékarzem był pozostał przy Joannie, wyszedł naprzeciw niego śmiejąc się z radości:
— O, Joannie już lepiéj, — rzekł uderzając ręka w rękę, — słuchaj pan jak śpiewa. O, jakże ja jestem rad! bo już myślałem że umrze.
— Idź pomódz do stołu usłużyć, — krzyknął na niego lékarz. — Widzisz, że już cię więcéj nie potrzebujemy. — Panie Harley — dodał, — proszę, chciéj zamknąć drzwi i okna, ażeby nie słyszano tego konania, i nabierz nieco odwagi. Podobne konania są często bardzo gwałtowne i okropne. Jest to wzruszenie mózgu: przesilenie choroby w krótce nastąpi.... i długo trwać nie będzie.
Obojętność okropna lekarza mroziła krew w żyłach nieszczęśliwego Arthura ze zgrozy i rozpaczy. Joasia, siedząc na łóżku, z licami sinemi i oczyma iskrzącemi, pieściła swego psa i śpiewała głosem silnym i dźwięcznym:

La, où donc est le temps
Ou j’etais sur ma porte,
Assise dans mon habit blanc...[1]

Lékarz jednakowo się pomylił. Koniec życia Joanny miał być równie łagodny i spokojny, jak było całe

  1. Gdzież się te czasy podziały,
    Kiedy na progu méj chaty,
    Siedząc w mojéj sukni białej...