Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/86

Ta strona została przepisana.

przyjaciele, to nie tak jak słudzy; oni nie umieją dochować tajemnicy, a jednak im zwierzają się więcej, niż nam.
Rady niewinnego Mandoli nie były do pogardzenia, tembardziej, że się doskonale zgadzały z moim instynktem.
Nazajutrz wieczorem powieźliśmy signorę na kanał Zveca, a Mandolo, domyślając się, że mam z nią do pomówienia, dyskretnie zasnął sobie na przodzie.
Zagasiłem latarnię, wsunąłem się do kajuty i długo rozmawiałem z Blanką. Dziwiła się moim odmowom i znowu wypowiedziała wszystko, co zdawało się jej przydatnem do ich przezwyciężenia. Ja zaś mówiłem ze stanowczością: powiedziałem, że nie dopuszczę nigdy, aby powiedziano, iż pokochałem kobietę dla jej majątku, iż o dobrą sławę mojego rodu dbam tyle, co każdy patrycyusz Wenecyi, iż rodzice moi nigdyby mi nie przebaczyli, gdybym się dopuścił podobnego zgorszenia, a ja nie chcę różnić się z moim uczciwym ojcem, zarówno jak nie pragnę poróżnienia signory z córką; a signora powinna i niezawodnie przeniosłaby córkę nad wszystko na świecie.
Ten ostatni argument silniejszym był nad wszystkie inne. Zalała się łzami, wyrażając mi z namiętnym zapałem podziw swój i wdzięczność.
Od tego dnia powrócił do pałacu spokój. Cały ten podrzędny światek odbył przesilenie re-