Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/030

Ta strona została przepisana.

Gdzie będziesz wiecznych zażywać roskoszy,
Których przypadek żaden nie wypłoszy.
Ja zaś po tobie o Aoński sługo,
O wychowańcze! będę tęsknić długo;
Będę z siostrami płaczliwej Kameny
Nad ciałem twoim kwilić rzewne treny.
Tak więc orlica, wziąwszy w piersi strzałę,
Chociaż z tym razem na wysoką skałę,
Chociaż uleci nad dzikie Bałchany,
Nie może pozbyć raz zadanej rany.
Nie mniejszym i ja, prze twą śmierć, sposobem
Zraniony, nad twym dziś narzekam grobem.
Gdzie was natenczas pióra zanosiły
O Kupidowie! gdy Symich mój miły
Żegnał ostatnie Helikońskie zdroje
I dwojwierzchnego Parnasu podwoje?
Wierzę ani Cypr, ani Paf szeroki
Był wam przyczyną takowej odwłoki:
Bowiem go i Cypr żałował miłosny,
I Paf dla niego toczył łzy żałosny.
Nadto Pafiej dziecię gładkiej twarzy
Ogniem swym więcej nikogo nie sparzy,
Gdyż nad Symichem płacząc ustawicznie
Zalał w pochodni światło świetnośliczne.
Ani z Cyteru złotorucha pani
Strzałami swemi serc ludzkich urani;
Albowiem wszystkie na stos ułożyła
I ciało twe nań Symichu włożyła.
Tu latorośle nieście balsamowe
Nadobne Nimfy, tu gałązki nowe
Mirtowe mieccie, tu rożane wianki,
Tu kładźcie pięknie złożone równianki.
A ty Aońskiej matki synu mały!
Tu wszytskie porzuć serdeczne zapały,
Podnieć tym ogniem grobowiec żałobny,
Na którym Symich spoczywa ozdobny;
A ja postawię słup nieladajaki
Nad nim, przy którym napis będzie taki:
Tu leży Symich, Symich on nadobny,
Abo Kupido, abo mu podobny.


Dorylas.

O ktoby mię dziś przybrał w pióra lotne
I dał mi skrzydła do barków obrotne,
Żebym przed żalem, który mię nie lekko
Trapi, poleciał od ludzi daleko!
Wolałbym mieszkać w bezludnej pustyni,
Abo się zamknąć gdzie w ciemnej jaskini,
Niżeli martwe często przyjacioły
Widzieć i z nimi umierać na poły.