Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/232

Ta strona została przepisana.

Co prędzej wiązki podniósłszy błagalne.
I niech kto inny lud na wiec tak zbierze,
       145 Iżby gotowym mnie wiedział; a z woli
Bogów los szczęścia spłynie lub niedoli.

KAPŁAN.

Powstańmy, dziatwo; przecież nas tu wiodły
Te właśnie cele, które on obwieszcza.
A niechby Febus, co przesłał te rady,
       150 Jak zbawca z ciężkiej nas wywiódł zagłady.

CHÓR.

       151—215 Zeusa wieści ty wdzięczna, jakież w złociste Teb progi
I w Pytona wzniosły chram
Wici niesiesz nam?
Duch się wytęża, a kłębią się myśli od grozy i trwogi.
Delicki władco, o Peanie,
Drżę ja czy nowy trud nastanie,
Czy dawne trudy w czasów odnowisz kolei?
Głosie niebiański, ty przemów, ty dziecię złotej nadziei!

Naprzód niechaj mnie Zeusa córa, odwieczna Pallada
I Artemida wspomoże,
Która strzeże tej ziemi i tron okrężny zasiada
Na Teb agorze.
Przyjdź i Febie w dal godzący,
Stańcie troje jak obrońcy.
Jeśli już dawniej wy grozę ciążącą na mieście
Precz stąd wyżęli, przybądźcie i teraz i pomoc mi nieście.

Zło mnie bezbrzeżne dotknęło. O biada!
Naród wśród moru upada
I myśli zbrakło już mieczy
Ku obronie i odsieczy.