Strona:PL Sofoklesa Tragedye (Morawski).djvu/309

Ta strona została przepisana.

       265 Głosząc, że chociaż łuk dzierży niechybny,
W zawodach jego ustąpiłby synom,
Że mową swoją zdradza niewolnika
I pójdzie w jarzmo; a gdy Herakl wreszcie
Ucztą się schmielił, wyrzucił go z domu.
       270 Więc Herakl gniewny, gdy Ifitos stanął
U wzgórz Tiryntu, szukając swych klaczy
A raz tu wzrokiem, raz myślą tam gonił,
Strącił go nagle z wyniosłej w dół skały.
Co mszcząc na sprawcy wszech rodzic i władca,
       275 Zeus olimpijski w niewolę go zgrążył
I ścierpieć nie chciał, że Herakl podstępem
Tego jednego zgładził wśród śmiertelnych.
Bo gdyby go był bez zdrady pokonał,
Byłby Zeus uznał to słuszne zwycięstwo.
       280 Lecz zbrodni przecież nie schwalą bogowie. —
Zaś ci, co złemi unieśli się mowy,
Wszyscy w Hadesu zmieszkali ostępach,
A gród w niewoli. I oto te dziewki
Po szczęsnem życiu strącone do nędzy
       285 Ku tobie idą. Bo tak był to zlecił
Pan nasz, a wierny ja sługa to spełniam.
On więc, gdy tylko Zeusowi ofiary
W dzięk za opiekę i zdobycz tę złoży,
Przyjdzie niebawem; toć z całej powieści
       290 Najmilej ta wieść twe ucho popieści.

CHÓR.

O pani, radość wyraźna ci świta
Z tego widoku i słów zasłyszanych.

DEJANIRA.

Jakżebym słusznie, o męża tych czynach