I na wybrzeżu dziewy złotostrzałej,
Kędy zdążają na radę Helleni,
Która pylijską się mieni.
Fletu głos ostry wnet zabrzmi nad wami,
A będzie jako bożej liry granie,
I nie zapłacze znów jękiem i łzami.
Bo Zeusa możny syn zaraz tu stanie
A z plonem bujnym dzielności swej żniwa
Do nas przybywa.
Zaginął gdzieś nam w rozłące on srogiej
I rok na morzach w ciemnej poniewierce
Zanikł bez śladu, skąd żonie tej drogiej
W serdecznym żalu pękało już serce.
Lecz teraz Ares wśród burzy i boju
Wyzwolił twarde dni znoju.
Niechby przyniosły, o niechby przyniosły
Lotnemi tutaj okręta go wiosły,
Niechby tu stanął i z wyspy ustąpił,
Gdzie bogom ofiar nie skąpił,
Czarem zmaszczone na zawsze wdział szaty,
Jak zlecił zwierz ów kosmaty.
Jakże się troskam, niewiasty, że stało
To się nie w porę, co właśnie zrobiłam.
665 Cóż tobie w myśli, Ojneusa ty córo?
Nie wiem, lecz trwoga mnie nęka, czy klęski
Wielkiej nie sprawię wbrew pięknej nadziei.