Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze dobrze wszystkich wydarzeń dawnych, oraz osobistości z czasów minionych, w osiedlu i okolicy. Deta, dobra jej znajoma, urodziła się w samem osiedlu, mieszkała tu z matką i wyniosła się przed rokiem dopiero. Matka zmarła, a Deta przyjęła miejsce pokojówki w wielkim hotelu w Ragaz, gdzie zarabiała sporo. Tegoż dnia rankiem przybyła z Ragazu wraz z Heidi. Aż do Mayenfeldu jechały na furze siana, zaproszone przez znajomego. Barbara postanowiła wykorzystać nadarzającą się sposobność, wzięła tedy Detę poufale pod ramię i rzekła:
— Ty wiesz na pewno, co prawda, a co nieprawda w tej całej ludzkiej gadaninie. Opowiedz mi tedy potrosze, co wiesz, i czy ten stary był zawsze takim postrachem wszystkich ludzi?
— Czy zawsze był takim, oczywiście, dokładnie wiedzieć nie mogę! — odrzekła Deta. — Mam lat dwadzieścia sześć, on zaś pewnie ze siedemdziesiąt przeszło, nie znałam go tedy za młodu, nie spodziewaj się wiele. Gdybym miała nadzieję, że nie rozniesie się to po całem Prättigau, mogłabym ci powiedzieć niejedno. Matka moja pochodziła z Domleschgu, a on także.
— Ach, Deto! Co mówisz? — zadąsała się potrosze Barbara. — Nie każdy w Prättigau jest plotkarzem, a ja, jeśli trzeba, umiem trzymać język za zębami. Mów, a nie pożałujesz na pewno.
— Ano dobrze! Ale dotrzymaj słowa! — odrzekła Deta, potem zaś obejrzała się, czy dziewczynka nie jest zbyt blisko, by podsłuchiwać, co mówi. Ale dziewczynki nie było nigdzie. Oddawna już została daleko w tyle, a rozmawiające nie zauważyły tego wcale. Deta rozglądała się wokoło. Ścieżka szła zygzakiem, ale z tej wysokości widać ją było, aż do samego niemal osiedla. Heidi znikła.
— Widzę ją, widzę! — powiedziała po chwili Barbara i dodała, pokazując boczną ścieżynę skalną: — Wspina się w górę