Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/47

Ta strona została skorygowana.

ny. Jesteś przeznaczony na adjutanta Generała-Kwatermistrza — (tak mówili o nim tylko w pewnych sferach.) — Nie możesz być takim zwykłym, głupiutkim oficerkiem — musisz poznać wpierw ludzi wybitnych i wiedzieć jak się zachować w — sytuacjach nader skomplikowanych — musisz też nabrać ogłady, której niestety takim przeciwnikiem był twój nieboszczyk–ojciec.
— Proszę nie mówić o ojcu. Zrobię co zechcę. Jeśli nie nabiorę sam politycznego rozumu, zostanę oficerem frontowym, do czego mam największą skłonność. Potrafię zginąć bez parszywych form intelektualnych, wymaganych w jakichś parszywych politycznych salonikach, w których robi się bezsilną politykę kompromisu...
Księżna (szczęśliwa). — Panie Zypku — jeszcze herbaty. Z pana zdolnościami szkoda, aby pan robił to, co za pana byle dureń potrafi. A przytem będzie pan miał punkt obserwacyjny świetny. Człowiek zajmujący się literaturą nie powinien odwracać się od życia i to wtedy, jeśli ono chce mu pokazać swą twarz z najciekawszej strony. —
— Zupełnie inne na to mam poglądy. — (Księżna uśmiechnęła się ironicznie: „on ma poglądy!“) — Życie nic z literaturą wspólnego nie ma — chyba u autorów, którzy wogóle do literatury nie należą — są bezmyślnymi fotografami jakichś zatęchłych kącików rzeczywistości. Literatura właśnie — nie teatr i nie poezja, tylko proza — stwarza nową rzeczywistość według teorji Chwistka. Teorja ta bezsilna jest wobec sztuki czystej, ale na szczęście to coś, czego nawet nie rozumiem, zanika w naszych oczach. Rozumiem właśnie twórczość nie jako produkowanie tej idjotycznej, nikomu niepotrzebnej tak zwanej „czystej formy“ i nic jako odwalanie rzeczywistości, tylko jako stwarzanie rzeczywistości nowej, do której uciec można od tej, której mamy dosyć po same gardła...