Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

I jakżeż mogłoby być inaczej, skoro świat jest takim właśnie, a życie tak bardzo jest piękne!
I piękną jest cała przyszłość nasza, począwszy od chwili obecnej — (przeszłość wydawała nam się szara lub przykra czasami, tylko dlatego, że nie umieliśmy żyć!). Bo żyć z ludźmi trzeba zupełnie inaczej niż to czyniliśmy dotąd — jak? ależ bardzo prosto! Przedewszystkiem prosto, przytem szczerze, no i co najważniejsza — przyjaźnie. Ach jakimiż głupcami byliśmy, gdy nam się zdawało, że ta a ta sprawa, najeżona jest trudnościami, a człowiek z którym ją mamy omówić i załatwić, taki szorstki, zimny, niechętny, no i wogóle trudny.
Absurdy! Należy pójść do niego i poprostu wytłomaczyć mu wszystko, ot tak, tak, tak i tak — (Boże! jakżeż to jasne, toż przecie bardziej niż oczywiste; a przytem jak cudownie, krystalicznie pracuje myśl moja — słowa sypią się same — jak szmaragdy, rubiny, szafiry i ametysty z jakiejś czary bez dna i układają się w najwspanialsze wzory rozsądku, trzeźwości i logiki — gdybyż mógł on słyszeć czwartą część tych słów, to musiałby się chyba dziwić, że wogóle mógł kiedykolwiek myśleć inaczej).
Ale to wszystko jedno; jutro pójdę do niego, powtórzę mu to wszystko, lub choćby małą cząstkę i sprawa najcudowniej w świecie się załatwi.
By Jove! wszak wogóle myśli moje są dziś wprost cenne; i co za nawał, co za wichura myśli, słów, zdań, tak przejrzystych, tak jedynych, że grzechem byłoby wprost to zmarnować!