Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nikotyna Alkohol Kokaina Peyotl Morfina Eter.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

pożytecznego zdziałać, a na idjotów i ludzi nieuczciwych sposobu niema, jak to w ciągu mojej dość smutnej działalności miałem sposobność przekonać się. Mówi się komuś: „jesteś głupi, ucz się, a może zmądrzejesz” — nic nie pomoże, bo człowiek głupi jest przytem zarozumiały i to, nawet jeśliby mógł przy usilnej pracy zmądrzeć, uniemożliwia mu wybrnięcie z błędnego koła. Mówi się draniowi: „to nieładnie być taką świnią, zastanów się, popraw się” — próżne gadanie: nie rozumiemy tego, że większość draniów jest świadomie właśnie draniowata — oni wiedzą o tem i nie chcą być innymi, o ile tylko mogą draniowatość tę dobrze zamaskować. „Czy można patykowi przebaczyć, że jest patykiem” — jak mówił Tadeusz Szymberski — i miał rację.
Byłem niegdyś „fighting man'em” — człowiekiem bojowym par excellence — miałem ideje i chciałem o nie walczyć — nie było gdzie i z kim. Bynajmniej nie sprzeniewierzyłem się moim idejom (Czysta Forma w malarstwie i w teatrze i reforma artystycznej krytyki), tylko przyszedłem do przekonania, że są one w każdym razie obecnie nie na czasie i że może wogóle minął dla nich ich czas. To, co twierdziłem jeszcze przed wojną, a co wyraziłem w IV-tej części książki pod tytułem „Nowe Formy w malarstwie”, że sztuka ginie, dzieje się na naszych oczach, a wobec tego czy będzie i jaka będzie krytyka artystyczna w mojem znaczeniu, to jest krytyka formalna, jest bez znaczenia. Co innego jeśli rzecz idzie o literaturę, nie jako sztukę — tam jest jeszcze