Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Pożegnanie jesieni.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

kietkami, ale i inne stany psychiczne. (To mówił kiedyś Heli Bertz). A pojęcia, które w pewnych sferach mają jednoznacznie określone znaczenia w ścisłych definicjach, w życiu, w każdej epoce, co innego znaczą, zależnie od zmiany uczuciowych kompleksów znaczeniowych.“
Dla Zosi czas ten był epoką supremacji nad nie dającym się dotąd przezwyciężyć Atanazym. Fakt zranienia narzeczonego w pojedynku, dał jej wypromieniować z siebie to, co było w niej najbardziej wartościowego (z jakiego punktu widzenia? — Oczywiście z ordynarnie męskiego), to jest uczucia macierzyńskie i to w stosunku do obcego mężczyzny. Była w czasach tych stale rozpromieniona, co chwilami drażniło, zagmatwanego w metafizycznych wątpliwościach, Atanazego. W dodatku, mimo pozornie zadawalniających wyjaśnień, Zosia odczuwała w sprawie tej coś ciemnego, nie dającego się niczem usprawiedliwić. To dodawało Atanazemu uroku tajemniczości, poza tem, że jako możliwy obrońca nabrał nowej wartości, o zabarwieniu wybitnie erotycznem. Gdzieś na dnie, chociaż nie śmiałaby się do tego przyznać, wolałaby, aby pojedynek był o nią. Sama dla siebie wypiękniała duchowo w tem wywyższeniu, jakie dały jej nowe uczucia i była, aż do łez w oczach włącznie, zadowolona z siebie i ze świata. Miała to charakterystyczne dla takich wypadków fałszywe poczucie swojej własnej zasługi w piękności swego wewnętrznego stanu, nie zdając sobie sprawy, że jest on najbanalniejszym wynikiem prostego zbiegu okoliczności zewnętrznych. Miłość sama przez się nie odegrała tu żadnej roli, mimo, że wskutek wypadków i wewnętrznych przemian, spotęgowała się aż do niepokojących (jeszcze) rozmiarów. Jako coś, co może być ostatecznie zabite i zniszczone, Atanazy zdobył nieskończenie wyższe znaczenie. Wszystko to transponowało uśpiony dotąd erotyzm Zosi, (jako dość