- u bliskiego widzieć tramy,
- zbrodnie, brudy, grzechy, plamy
- i za swojego bliskiego
- uczynić publiczną spowiedź, —
- A! doprawdy! warte śmiechów, —
- może jeszcze rozgrzeszenie
- wziąć kapłańskie z cudzych zbrodni
DZIENNIKARZ
- Wina ojca idzie w syna;
- niegodnych synowie niegodni;
- ten przeklina, ów przeklina, —
- ród pamięta, brat pamięta,
- kto te pozakładał pęta
- i że ręka, co przeklęta,
- była swoja. — Rozbrat wieczny
- duszy z ciałem, ciała z duszą;
- w nim się słabi kruszą, —
- miecz do walki obosieczny, —
- my som słabi. — Wielkość gniecie,
- przekleństwo nosi na grzbiecie:
- zbrodnie nosi, czarne kiry,
- szatę krwawą Dejaniry;
- Wielkość: Zbrodnia; Małość: podła; —
- Jakaż nasza dzisiaj Wola?!
- czarodziejska dłoń ogrodła
- nasze pola
STAŃCZYK
- Łzy ze źrodła! —
- Tyle żalów o nieswoje
- A cóż tobie niepokoje
- tych, co w grobach leżą?
|