Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 01.djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.

przywiózł drwa do miasta i z pustą furą wracał w stronę Zgliszcz. Chłopina zgodził się chętnie podwieźć ją do pałacu, choć go to, jak mówił, narażało na zboczenie z gościńca. Wziął za to ledwie trzy razy tyle, co taka usługa mogła kosztować. Wysłał słomą siedzenie między drabinkami i Ewa pojechała. Postanowiła w nocy, nad ranem, zrobić ten krok, żeby powziąć wiadomość od młodego Szczerbica, czy jej przypuszczenie o Łukaszu trafne jest, czy nie. Dłużej już sama ze sobą nie mogła tego rozstrząsać. Nie miała już ani źdźbła siły. Pojedzie tedy do tego człowieka. On jeden przyszedł w ciągu nieskończonych dni... A gdy będzie z nim razem w jakimś pokoju, padnie mu do nóg i będzie całowała jego buty, żeby jej tylko prawdę powiedział, co jest w liście o Łukaszu. Kto wie? Może on da jej do przeczytania list swego przyjaciela? Może jej oczy wyczytają w tym liście słowa pociechy? Przez jeden kwadrans zajmie swemi sprawami pięknego hrabiego Szczerbica! Wyżebrze z niego prawdę, wypłacze istotę rzeczy.
Cóż z tego, że powie mu wszystko, że będzie zmuszona więcej wyjawić, niż on w jej listach miłosnych wyczytał, ( — co za los i co za śmieszność!), cóż z tego, że zmuszona będzie zdjąć ze siebie wszystkie zasłony, że mu przedstawi nagość swych grzechów, — cóż z tego, że ten człowiek obaczy jej trwogę, — upadek, rozpacz i nicestwo, które dotychczas widział jeden, jedyny — Bóg?... Cóż z tego? — Jeśli jej powróci cień nadziei, że Łukasz jest ten sam, którego pokochała... Jadąc na furze i odpowiadając na kretyńskie pytania gadatliwego gospodarza, nie myślała o problemacie, który był celem jej podróży. Rada była, że jedzie przez puste pola, przez