Strona:PL Stefan Żeromski - Dzieje grzechu 02.djvu/274

Ta strona została uwierzytelniona.

Mazurka, żeby jej pozwolił być nocną, bezpłatną dozorczynią przy najciężej chorych. Uczyniła ślub, że będzie czuwać przy każdym z umierających. (To na intencyę Jaśniacha i za karę, że przy nim nie była). I wypełniała święcie. Co pewien czas doktór telefonował do budynku administracyjnego:
— Siostra Magda... numer taki a taki »ma się ku kogutkowi...« Godzina ta i ta...
Ewa zabierała się na noc. Wchodziła do numeru, cicho, jak duch, siadała przy chorym i spełniała najtrudniejsze posługi, cieszyła opowiadaniem, zagadywała spełniające się dzieło, uciszała widziadła gorączki i bezsenności...
(Mógłby kto sądzić, że to poszukiwanie rozkoszy było aktem miłości chrześcijańskiej. Oto czasem, gdy o poranku blada i napół świadoma skłoniła głowę na poręcz łóżka, śnił się jej prędki sen, że Jaśniaszek-poeta nie umarł, że leży na łóżku skurczony i śpi, a to ona właśnie sen na jego bolesne powieki z niebiosów zwiodła. I wówczas słodkie łzy szalonej rozkoszy płynęły na splecione białe ręce).




Ewa otrzymała pozwolenie odwiedzania najdalej położonego ogrodu, (zwanego Łąką Marty), gdzie mieściły się szkółki i szkoły, zostające pod patronatem Bodzanty. Był tam dom ochroniarski, dom wychowawczy i szkoła. W domu wychowawczym umieszczano dzieci ludzi bardzo chorych, sieroty, wzięte już to ze szpitalów po miastach, już to nieprawe, znalezione, podrzucone, słowem »znajdy«. Dzieci tam chowały się