Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/065

Ta strona została przepisana.

dwunastej w południe. Przez ten czas przygotujemy mieszkanie.
Śnica podniósł głowę i z uwagą patrzał na doktora. Ten uśmiechał się doń serdecznie i kiwał głową z gruntu inaczej, niż onegdaj i wczoraj. Złowrogi wyraz jego oczu znikł bezpowrotnie. Śnica domyślił się, iż Granowski zapłacił całkowity rachunek za połóg żony i utrzymanie jej od tygodni. Chcąc się jednak upewnić, wstał i familiarnie ujął lekarza pod ramię. Wyprowadził go z altany i tam zcicha rzekł po włosku:
— Prosiłem mego rodaka i przyjaciela, hrabiego Granowskiego, o uregulowanie mego rachunku. Czy jesteśmy w porządku?
Dyrektor uśmiechnął się dobrotliwie i ścisnął go za łokieć, jak dobrego przyjaciela. Mówił z pośpiechem:
— Ależ tak, panie! Aż do godziny dwunastej w sobotę wszystko jest uregulowane. Co do grosza! Co do grosza!


O szarym przedświcie majowego dnia ojciec Berto, przycupnąwszy na ławie kamiennej w sieni Palazzo Vecchio od strony placu Signoria, drzemał w oczekiwaniu na nadejście godziny zaczęcia roznosicielskiej swej pracy. Deszcz zmoczył był w nocy miasto, a o tej porze łagodna, błękitnawa mgła wypełniła ulice i place. W wąskich zaułkach, w szczelinach międzygmachowych, jak ów za portykiem łuczników, leżała jeszcze ciemna noc, lecz na kopułach i wieżach bielał