Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

ljana, to młody lewita oddany świętej sprawie; dzięki swej zadziwiającej pamięci, potrafi oddać najdrobniejsze słowo dyskusji.
— Pan ma głos, rzekł wskazując jegomościa z ojcowską miną i w kilku kamizelkach. Juljan pomyślał, że właściwiej byłoby go nazywać panem w kamizelkach. Wziął papier i pilnie notował.
(Tutaj, autor chciał wykropkować całą stronicę. To będzie pretensjonalne, rzekł wydawca, dla utworu zaś tak błahego jak pański, pretensjonalność, to śmierć.
— Polityka, odpowiada autor, to kamień u szyi literackiego dzieła; musi je zatopić w pół roku. Polityka wśród gry wyobraźni, to niby wystrzał z pistoletu na koncercie: hałas brutalny a pozbawiony siły. Nie harmonizuje z żadnym instrumentem. Ta polityka urazi śmiertelnie połowę czytelników, a znudzi drugą połowę, która ma ją, w formie o wiele energiczniejszej, w porannym dzienniku...
— Jeśli pańscy bohaterowie nie będą mówili o polityce, przestaną być Francuzami z 1830, a pańska książka nie będzie zwierciadłem, jak masz do tego pretensje...
Protokół, spisany przez Juljana, miał dwadzieścia sześć stronic; oto jego wyciąg bardzo blady, trzeba było bowiem, jak zawsze, opuścić rysy zbyt śmieszne, których nadmiar mógłby się wydać wstrętny lub nieprawdopodobny. (Patrz Gazetę sądową).
Człowiek w kamizelkach i z ojcowską miną (może jaki biskup?) uśmiechał się często; wówczas, oczy jego, przesłonięte mrugającemi powiekami, przybierały szczególny blask i wyraz mniej niepewny niż zazwyczaj. Jemu pierwszemu kazano przemówić wobec księcia (co to za książę? myślał Juljan), widocznie w tym celu, aby, niby generalny adwokat, wyłożył przekonania wszystkich. Juljan odniósł wrażenie, że mówca grzeszy mglistością, oraz brakiem stanowczych konkluzyj. W ciągu dyskusji, sam książę uczynił mu nawet ten zarzut.
Po kilku wielce moralnych i filozoficznych ogólnikach, człowiek w kamizelkach rzekł: