Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

wiele dni... Niestety! pani de Rênal niema; może mąż nie pozwoli jej już wrócić do Besançon, i szargać w dalszym ciągu swej czci.
Oto przyczyna osamotnienia, nie zaś brak sprawiedliwego, dobrego, wszechmocnego boga, wolnego od złości, nie łaknącego pomsty...
Ha! gdyby istniał... och! padłbym do jego stóp: Zasłużyłem na śmierć, powiedziałbym; ale, o wielki, dobry, łaskawy Boże, oddaj mi tę, którą kocham!
Była późna noc. Po paru godzinach spokojnego snu, zbudził go Fouqué.
Juljan czuł się silny i zdecydowany, jak człowiek, który widzi jasno w swej duszy.


LXXV.

— Nie mogę wypłatać zacnemu księdzu Chas-Bernard tego figla aby go wzywać, rzekł do Fouquégo; biedaczysko nie mógłby trzy dni jeść obiadu. Ale staraj się znaleźć jakiego jansenistę, przyjaciela księdza Pirard, i nie należącego do kliki.
Fouqué czekał z niecierpliwością tego wynurzenia. Juljan dopełnił przyzwoicie wszystkich obowiązków, jakie na prowincji człowiek jest winien opinji. Dzięki księdzu de Frilair, mimo złego wyboru spowiednika, Juljan był, w swej kaźni, protegowanym kongregacji; gdyby miał więcej sprytu, mógłby się wymknąć. Ale zatrute powietrze więzienia wywierało swój skutek; inteligencja słabła. Tem radośniej odczuł powrót pani de Rênal.
— Mój pierwszy obowiązek, to ty, rzekła ściskając go; uciekłam z Verrières...
Juljan nie miał wobec niej małostek ambicji; opowiedział wszystkie swoje słabości. Była dlań dobra i słodka.
Wieczorem, ledwie opuściwszy więzienie, sprowadziła do ciotki owego księdza, który rzucił się na Juljana niby na żer; ponieważ