Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

dził podwójną buchalterję dochodów i wydatków z dóbr które Juljan miał pod sobą.
Zarządzenia te dały margrabiemu tak jasny wgląd w swoje sprawy, że mógł sobie pozwolić na przyjemność paru nowych spekulacyj, bez pośrednictwa agenta który go okradał.
— Weź trzy tysiące franków dla siebie, rzekł jednego dnia do swego młodego ministra.
— Panie margrabio, moje postępowanie może być źle tłumaczone.
— Czegóż chcesz tedy? podjął margrabia zniecierpliwiony.
— Aby pan margabia zechciał sam wpisać to zlecenie w regestrze; na mocy tego zlecenia otrzymam trzy tysiące franków. Zresztą, cały ten system rachunkowości jest pomysłu księdza Pirard.
Margrabia, ze znudzoną miną margrabiego de Moncade słuchającego rachunków intendenta, napisał zlecenie.
Wieczorem, kiedy Juljan zjawiał się w niebieskim fraku, nie było mowy o interesach. Uprzejmość margrabiego była tak pochlebna dla obolałej wciąż ambicji naszego bohatera, iż niebawem, mimowoli, przywiązał się do miłego staruszka. Nie znaczy to aby Juljan był uczuciowy, w paryskiem rozumieniu; ale nie był potworem, nikt zaś, od śmierci starego chirurga, nie odnosił się doń z taką dobrocią. Zauważył ze zdumieniem, że margrabia chodzi koło jego miłości własnej ze względami, jakich nigdy nie zaznał u starego chirurga. Zrozumiał także, że chirurg bardziej był dumny ze swego krzyża niż margrabia z błękitnej wstęgi; ojciec margrabiego był wielkim panem.
Jednego dnia, pod koniec rannej audjencji w czarnem ubraniu, poświęconej interesom, Juljan rozgadał się z margrabią, który go zatrzymał dwie godziny i chciał mu koniecznie dać kilka banknotów, przyniesionych przez agenta z Giełdy.
— Spodziewam się, panie margrabio, że nie oddalę się od głębokiego szacunku jaki mu jestem dłużny, skoro poproszę by mi wolno było powiedzieć kilka słów.