Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

— Miałam staranie o twoje dziecięctwo i mam, jak sądzę, prawo spodziewać się, że mi pozwolisz nosić w niedzielę i święta bodaj najlichsze z twoich sukien.
Lamiel osłupiała; taki styl byłby niemożliwy w zamku; panna Anzelma i inne pokojowe księżnej miały uczucia niskie, ale umiały je wyrażać zgoła inaczej. Na widok tych rzeczy, panna Anzelma byłaby się rzuciła w ramiona Lamiel, byłaby ją zasypała pocałunkami i powinszowaniami, poczem poprosiłaby ze śmiechem, aby jej pożyczyła której z tych sukien. Przymówka ciotki przeraziła dziewczynę; przykre refleksje cisnęły się jej w myśli. Nie mogła tedy nikogo kochać; ludzie, których sobie wyobrażała jako doskonałych, przynajmniej sercem, byli równie nikczemni jak inni!
„Nie mam więc nikogo do kochania!“
Tonąc w tych smutnych refleksjach, stała wyprostowana nieruchomo z wyrazem powagi. Ciotka Hautemare wywnioskowała, że droga bratanica waha się z pożyczeniem sukni; zaczem, aby ją skłonić, zaczęła wyszczególniać wszystko co dla niej zrobiła przed oddaniem jej do zamku.
— Bo, koniec końców, ty nie jesteś naszą prawdziwą bratanicą, dodała; oboje z mężem wzięliśmy cię z przytułku.
Lamiel czuła, że serce się jej rozdziera.
— Więc daję ci cztery najpiękniejsze suknie, krzyknęła opryskliwie.
— Do wyboru? spytała ciotka.
— No juści, oczywiście, zawołała Lamiel z akcentem rozpaczy i zniecierpliwienia który uderzył ciotkę.
Przerażało ją gminne wysłowienie, od którego odwykła w zamku. Nawet uznając w duchu brak inteligencji wujostwa, marzyła o rodzinie, którąby mogła kochać. W swojej potrzebie tkliwości, miała ciotce za zaletę jej głupotę; teraz uczuła że się w niej coś przewraca, nagle wybuchnęła płaczem. Wówczas wuj zaczął ją pocieszać po tem olbrzymiem poświęceniu, na jakie się zdobyła oddając cztery suknie. Wyliczył wszystkie prawa ciotki do jej wdzięcz-