Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

siadając u bramy Luxemburgu, w pobliżu Odeonu, zostawiła swój kapelusz w powozie, i kazała woźnicy wracać do domu.
Poczciwy ksiądz Clement, zdumiony swą przygodą, zaczął coś mówić grzecznie ale tonem zwiastującym wymówki.
— Pozwól, drogi i czcigodny opiekunie, że ci opowiem wszystko, co się zdarzyło od czasu jak jaśnie pani odprawiła swą biedną lektorkę. Tak, ciągnęła Lamiel śmiejąc się, wyspowiadam się księdzu; ale przyrzeka mi ksiądz tajemnicę spowiedzi? Nic przed księżną, nic przed księciem?
— Ależ oczywiście, rzekł ksiądz poważnie ale mocno zmieszany.
— W takim razie powiem księdzu wszystko.
W istocie, z wyjątkiem przygody z Jaśkiem oraz miłości którą zdawało się jej że żywi dla księdza w tej chwili, powiedziała mu wszystko. Ponieważ, pragnąc zdać sobie dobrze sprawę z pobudek własnego postępowania, nie pominęła żadnego charakterystycznego szczegółu, opowiadanie jej trwało dobre półtorej godziny. Ksiądz miał czas ochłonąć trochę. Nie szczędził jej moralnych i roztropnych nauk, ale uczuł niebawem, że zanadto podziwia jej ładną rękę, uczuł ze wstydem palącą żądzę tulenia ich w swoich rękach a nawet przyciśnięcia ich do swoich warg. Czuł że powinien uciekać od Lamiel; potępił jej błędy w przemówieniu roztropnem, surowem i stanowczem, które zakończył temi słowy:
— Nie mógłbym się widywać z panią i przebywać przy pani, chyba pod warunkiem, że okazałabyś stanowczą chęć odmiany.
Lamiel czuła gorącą potrzebę analizowania wszystkiego co się jej trafiło, zwłaszcza z przyjacielem tak oddanym, w którego rozum miała tyle zaufania i któremu mogła wszystko powiedzieć. Od swego wyjazdu z Carville, nie mogła być szczera z nikim. Przesadziła nieco palącą ciekawość jaka ją dręczyła i bąknęła coś o skrusze.
Skoro wyrzekła to słowo, ksiądz nie mógł wedle miłosierdzia odmówić jej drugiego spotkania; czuł niebezpieczeństwo, ale powiadał sobie: