Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

tuż koło tańców, pod rękę z jednym z czterech synów Aymona, zamiast siedzieć w domu, powstrzymywana od skoków trzęsącą ręką starego wuja. Przeczytała prawie wszystkie książki bakałarza z szaloną przyjemnością, mimo iż niewiele z nich rozumiejąc; ale cieszyła się obrazami, jakie w niej budziły. Pochłonęła naprzykład, dla amorów Dydony, stary przekład Eneidy Wergilego, stary tom, oprawny w pergamin i datowany z roku 1620. Wystarczało jakiegokolwiek opowiadania aby ją zabawić. Kiedy przebiegła i postarała się zrozumieć wszystkie książki bakałarza nie będące po łacinie, najstarsze i najbrzydsze zaniosła do sklepikarza, który jej dał w zamian pół funta suszonych winogron oraz historję Wielkiego Mandryna a potem Pana Cartouche.
Przyznamy chętnie, że te historje nie są spisane w owej wysoce moralnej i cnotliwej tendencji, jaką nasza moralna epoka stawia ponad wszystko inne. Widać to, że Akademja Francuska i nagroda Monthyona nie przeszły przez tę literaturę; toteż nie jest nudna. Niebawem, Lamiel myślała już tylko o panu Mandrynie i o panu Cartouche, i o innych bohaterach, z którymi zapoznały ją te książeczki. Koniec ich, który spełniał się zawsze na wyniosłem miejscu i w obecności licznych widzów, zdawał się jej szlachetny: czyż książka nie sławiła ich odwagi i energji? Jednego dnia, przy wieczerzy, Lamiel popełniła tę nieostrożność iż wspomniała o tych wielkich ludziach wujowi; ze zgrozy przeżegnał się.
— Dowiedz się, Lamiel, wykrzyknął, że wielcy są tylko święci.
— Kto cię mógł zarazić temi strasznemi myślami? wykrzyknęła pani Hautemare.
I, przez całą wieczerzę, poczciwiec i jego żona rozmawiali w obecności bratanicy jedynie o strasznych rzeczach, które im wyznała. Przy wspólnej modlitwie po kolacji, nauczyciel dodał Ojcze nasz na tę intencję, aby niebo uchroniło bratanicę od myślenia o Mandrynie i Kartuszu, a zwłaszcza od myślenia z uczuciem tak oczywiście zbrodniczem.