Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

pełnym względów dla próżności ucznia, wydały się jej czcze i mgliste.
„Ba, powiadała sobie Lamiel, oto wdzięk, którego doktór nigdy nie zaznał. Co za różnica między wesołością jego a księdza Clement. Sansfin jest szczerze wesoły jedynie wtedy, kiedy bliźniemu zdarzy się jakie nieszczęście. Poczciwy ksiądz, przeciwnie, pełen jest dobroci dla wszystkich“.
Ale podziwiając a nawet kochając trochę młodego księżyka, Lamiel litowała się nad nim, kiedy widziała, że on liczy na tę samą życzliwość u innych. Co do niej, była już małą mizantropką: widok doktora posłużył jej za dowód wyjaśnień jakie jej dawał o świecie; myślała, że wszyscy są równie źli jak on. Jednego dnia, dla rozrywki, Lamiel powiedziała księdzu Clement, że jego dobra ciotka Anzelma nagadała o nim okropnych rzeczy przed księżną. Ciotka wściekła była o przyjaźń, jaką jej bratanek żywił dla Lamiel, jej rywalki w faworach księżnej; liczyła wiele na proboszcza, aby zniweczyć władzę, jaką mała plebejuszka zdobyła nad tą wielką damą. Widząc zdziwioną i osłupiałą minę księdza Clement kiedy się dowiedział tej nowiny, pomyślała że jest śmieszny i długo patrzała mu prosto w oczy. Przyjmowała to spostrzeżenie za prawdę:
— Jest o wiele milszy niż Sansfin, ale jest taki jak portret młodego księcia: jest trochę płytki. — To było jedno z wyrażeń księżnej. Lamiel, żyjąc w wykwintnem towarzystwie, szybko nabywała sztuki ścisłego wyrażania myśli.
Lamiel żartowała często z księdzem, mówiła mu impertynencje, ale w sposób tak serdeczny, że ksiądz czuł się zupełnie szczęśliwy kiedy był przy niej. I Lamiel, kiedy go słuchała, miała uczucie, że się rozwiewa owa nuda, którą budziły w niej te wielkie komnaty zamkowe, tak wspaniałe ale tak smutne.
Księżna przypomniała sobie o angielskiej książce, którą uwielbiała kiedy mieszkała w sąsiedztwie zamku Hartwell, i ksiądz Clement tłumaczył dziewczynie obelgi niejakiego Burke przeciw rewolucji francuskiej. Człowieka tego kupiono korzystną posadą banko-