Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

tak pochlebny dla osoby z którą raczy rozmawiać! Tak, ale Sansfin powiada, że złość, która jest w sercu kobiety, przejawia się zawsze w jej rysach, a księżna jest zła; kiedyś, gdy hrabina de Saint-Foi wysypała się z powozem, księżna była kontenta, a ja miałam łzy w oczach, a jestem pewna, że księżna ma złe serce, bo panna Anzelma zauważyła to tak jak ja i żartowała z tego z koleżanką. Ale przypuściwszy że ksiądz Clement kocha mnie, pytam się jeszcze raz, co to jest miłość?
Czytelnikowi wyda się może śmieszne to pytanie dużej szesnastoletniej dziewczyny, wychowanej na grubych żartach wiejskich wieczornic; ale, po pierwsze, Lamiel nie miała wśród rówieśnic bliskich przyjaciółek, a powtóre bardzo rzadko bywała na tego rodzaju wieczornicach. Rówieśnice nazywały ją uczoną i starały się jej płatać psoty. Domek pani Hautemare był centrum miejscowego towarzystwa; tam zbierały się wszystkie dewotki, które przyprowadzały możliwie najczęściej swoje córki. Pani Hautemare czuła się dumna z tego że jest punktem zbornym towarzystwa, i, w nadziei przybycia dziewcząt, nie pozwalała bratanicy się wydalać. Ksiądz du Saillard był zachwycony tym sposobem poczciwego spędzania wieczorów. Ci wiejscy proboszcze pozwalają sobie na szczególne rzeczy: ksiądz du Saillard posunął się tak daleko, że z ambony zalecał wieczorynki u zakrystjanowej. Wszystko to działo się zanim Lamiel wezwano do zamku. Kiedy, pod pozorem zdrowia, doktór Sansfin kazał jej wracać do wujostwa, Lamiel miała już w tej epoce o wiele jaśniej w głowie, a rozmowa starych złych dewotek mogła być niebezpieczna dla dziewczyny w jej wieku, bo, zajęte obmawianiem wiejskich piękności rozbierały często w sposób nader jasny i szczegółowy ich występki. Dewotki roztrząsały między sobą, co trzeba sądzić o grzechach młodych dziewcząt; dyskusje te bywały często bardzo nieprzyzwoite, ale głęboka nieświadomość Lamiel ratowała wszystko. Myśl jej zaprzątały zagadnienia o wiele wyższej kategorji; czuła się zupełnie niezdolna do owej każdogodzinnej obłudy, bez której — zdaniem doktora — nic nie może się udać. Nie widziała nic nudniejszego niż