Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.

— Drogi panie Hautemare, jak mnie pan źle rozumie! Ależ oddam panu pańską bratanicę. Myślałam tylko, że chłodna noc może jej zaszkodzić na piersi; niech pan powie, proszę, aby zaprzężono. Niech pan poprosi pannę Anzelmę, aby pomogła jej się ubrać; i ja się także ubiorę.
Energicznie pokazała drzwi zakrystjanowi, który robił co mógł aby wytrwać w gniewie; nie chciał bezwarunkowo wracać do domu bez bratanicy, wyobrażał sobie okropną scenę, jakąby mu wyprawiła żona, gdyby go ujrzała bez Lamiel.
Wyszedł wreszcie; księżna rzuciła się do drzwi i zamknęła je na potrójne rygle. Zasunąwszy rygle bardzo starannie, księżna ochłonęła trochę.
„Chwila nadeszła, rzekła sobie; prędko: moje djamenty, moje złoto, i fałszywy paszport, którego mi dostarczył poczciwy doktór!“
Była bardzo energiczna w tej chwili; nie wzywała niczyjej pomocy, aby otworzyć małą skrytkę umieszczoną pod nogą od łóżka. Dywan był rozcięty w tem miejscu i trzymał się tylko szwem, który rozpruła bez trudu. Mała, bardzo zwyczajna szkatułka zawierała djamenty; ze złotem miała więcej kłopotu, było go pięć czy sześć funtów, były także banknoty, które schowała za gors razem z djamentami; złoto włożyła do zarękawka. Wszystko to była sprawa pięciu minut. Pobiegła do pokoju Lamiel, którą zastała zapłakaną. Panna Anzelma obsypała ją brutalnemi wyrzutami z przyczyny zuchwalstwa wuja, który obudził zamek o tak nieprzyzwoitej godzinie.
Widok łez Lamiel kazał zapomnieć księżnej wszystkich obaw o siebie samą; czuła się w tej chwili tak odważna, że parsknęła serdecznym śmiechem, kiedy Lamiel spytała jej, jak daleko posunął się pożar. Ponieważ panna Anzelma odpowiadała na jej pytania jedynie grubjaństwami, była pewna, że zamek się pali.
— Poprostu, rzekła księżna, rewolucja zaczyna się we wsi; ale nie niepokój się, moja mała, mam przy sobie za ośm tysięcy djamentow, mam także złoto i banknoty. Uciekniemy do Hawru, a stamtąd, w najgorszym razie, przeprawimy się na dwa tygodnie do Anglji.