Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/64

Ta strona została przepisana.

zbliżył się do mnie. Obawiać się go nie potrzebowałem.
— Nie usługiwałeś tu pierwej — zagadnął.
— Nie, panie.
— Mieliśmy dawniej innego chłopca? — pytał znowu.
A gdym mu odpowiedział twierdząco.
— Byłem tego pewny — dodał i usiadł w milczeniu żądając tylko więcej wódki.
Dziwne wam się to może wyda, ale mimo wstrętu, jaki we mnie budził, miałem dla niego współczucie. Był żonaty; żona jego mieszkała w Leith, nie pamiętam jednak, czy wspominał kiedy o rodzinie.
Z tem wszystkiem służba nie stanowiła dla mnie ciężkiego trybu życia, nie trwał on długo, jak się zaraz o tem dowiecie. Karmili mnie obficie, dzielili ze mną konserwy mięsne, a gdybym chciał, mogłem się upijać od rana do nocy podobnie jak Shuan. Miałem przyjemne do pewnego stopnia towarzystwo. Pan Riach posiadający uniwersyteckie wykształcenie, gdy nie był podchmielony, rozmawiał ze mną życzliwie, opowiadał wiele ciekawych i pouczających rzeczy; nawet kapitan chociaż trzymał się odemnie z daleka, schodził niekiedy z piedestału wielkości swojej i udzielał zajmujących szczegółów o zwiedzanych przez siebie krajach.