Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/76

Ta strona została przepisana.

Nie wątpił o prawdzie słów moich, bo Szkot nawykł widzieć synów znakomitych rodów w ubóstwie, ponieważ jednak on sam nie posiadał dóbr ziemskich, oświadczenie moje pobudziło w nim dziecinną próżność,
— Nazywam się Stewart Alan Breck — rzekł, prostując się do możliwej wysokości — mógłbym nosić rownie dobrze tytuł nawet króla, lubo nie przyczepiam na końcu do nazwiska miana jakichś włości. Udzieliwszy to napomnienie, jakby stanowiło ono rzecz najpilniejszą, zaczął rozglądać się następnie w środkach obrony naszej.
Kajuta w kształcie wieżyczki zbudowana była silnie, aby oprzeć się mogła naporowi bałwanów. Z pięciu znajdujących się w niej otworów, dwoje drzwi tylko i dach szklany były dość obszerne, aby przedostać mógł się przez nie człowiek; drzwi nadto z grubego dębu miały zasuwy i haki, zamknąłem jedne, a gdy chciałem to samo z drugiemi uczynić, wstrzymał mnie Alan, mówiąc:
— Dawidzie... za trudno mi pamiętać nazwy twoich włości, wolę mówić ci po imieniu... te drzwi otwarte stanowią najlepszą naszą obronę.
— Mojem zdaniem lepiej, żeby były zamknięte — dowodziłem.
— Mylisz się Dawidzie — oponował — najbezpieczniej zawsze mieć wroga na oczach; radbym po kolei widzieć ich przed sobą.